niedziela, 15 września 2013
Łatanie budżetu kosztem kierowców
O olbrzymiej dziurze budżetowej słyszała chyba większość z nas – budżet
państwowy ma gigantyczne niedobory pieniędzy, a minister finansów nie ma
pomysłu na wyjście z zapaści finansowo -gospodarczej. Zamiast uzusowić
umowy zlecenia i umowy o dzieło, likwidować szarą strefę, stworzyć
warunki do inwestowania, ograniczyć zbędne wydatki, to rząd idzie po
najmniejszej linii oporu i sięga do kieszeni podatników, podnosi
podatki, wprowadza nowe obciążenia podatkowe, czym jedynie zabija
przedsiębiorczość i pogłębia kryzys. Jednym z pomysłów łatania dziury
budżetowej jest sięganie do kieszeni kierowców. Tradycyjnie drożeje
akcyza na paliwo, a co za tym idzie paliwo. Ostatnio rząd wymyśla nowe
podatki, np: podatek ekologiczny. Mają go płacić osoby kupujące używane
auta. Będzie wliczony w cenę. Teoretycznie chodzi o dbanie o środowisko,
o uświadomienie konieczności dbania o czyste powietrze. Wolne od
podatku mają być nowe samochody- super-ekologiczne i bardzo drogie auta z
salonu. Kierowcy i analitycy rynku samochodowego nie mają wątpliwości,
że celem podatku jest zniechęcenie kierowców do kupowania samochodów
używanych. Zdaniem ekspertów to prosta droga do tego, aby ludzie
zrezygnowali z aut, bo będzie ich na nie stać. Powietrze na tym zyska,
korki rozładują się, będzie sprzedawało się więcej biletów komunikacji
miejskiej, a w autobusach i tramwajach będzie tłok przez cały dzień, a
nie tylko w godzinach szczytu. Pomysłodawcy podatku uznali, że o
ekologię w końcu czas zadbać i zmusić kierowców do kupowania aut w
salonach. Nowe auto to miejsca pracy, inwestycje i napływ kapitału. Czy
podatek doprowadzi do spadku sprzedaży aut używanych? Raczej nie. Ludzie
będą dokonywali transakcji prywatnych, korzystając z możliwości
internetu. Na nowym podatku mogą ucierpieć komisy i giełdy samochodowe, a
więc kolejny rodzaj działalności gospodarczej związanej z gospodarką,
która także jest miejscem pracy wielu osób. Nowy podatek nie pomoże
środowisku, upadającym koncernom samochodowym, ani nie załata dziury
budżetowej. Wysokość podatku ma zależeć od mocy silnika, wieku auta i
emisji spalin. Przewiduje, że wysokość podatku to nawet 3 tysiące.
Jednym jego efektem będzie zmniejszenie importu samochodów z zagranicy.
Ceny aut sprowadzanych mogą wzrosnąć i w gruncie rzeczy Polaków nie
będzie stać na używane auta, a co dopiero mówić o samochodów z salonów.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz